Taką definicję patriotyzmu przeczytałam gdzieś w internecie i wydaje mi sie bardzo piękna. Tak jak sam
film.
Mel Gibson, jak dobre starzejące się wino, staje się coraz wytrawniejszym aktorem. Jason Isaacs - czarny
charakter - nie ustępuje mu klasą.
"Patriota" wzrusza, zmusza do zastanowienia, wzbudza podziw.
Mam wrażenie, że Amerykanie, perfekcjoniści kina akcji, powoli zaczynają doceniać głębię kina
europejskiego i umiejętnie jej używać. Myślę o budowaniu charakteru postaci. Nie są sztampowi. Reżyser
pozwolił aktorom na wyrażenie ich osobistego doświadczenia życiowego, na pełne zbudowanie postaci, jak to
się dzieje w DOBRYM teatrze.
Powiem, że jestem tym widowiskiem zbudowana z jeszcze jednego powodu: pokazuje męskich mężczyzn i
kobiece kobiety! Brakowało mi tego w kinie :-)